Dorota

Dorota
Kobieta
Kraków

Ulubione produkty

Zakupione w Dolce.pl

Guerlain Shalimar Woda toaletowa spray 50ml
Terre d'Hermès H Bottle Limited Edition 2014 Woda perfumowana spray 75ml
Gucci Bloom Woda perfumowana spray 30ml
Lalique Hommage a L'Homme Woda toaletowa spray 50ml
Sarah Jessica Parker Lovely Woda perfumowana spray 50ml
Bourjois Blush Róż 2,5g 03 Brun Cuivré
Bourjois Mascara Volume Reveal Zoom X3 Mascara Pogrubiający tusz do rzęs 21 Radiant Black 7,5ml
Bourjois Blush Róż 2,5g 41 Healthy Mix

Chcę mieć

Guerlain Aqua Allegoria Granada Salvia Woda toaletowa spray 75ml
Blumarine Dange-Rose Woda perfumowana spray 50ml
Etat Libre d'Orange Marquis De Sade Attaquer Le Soleil Woda perfumowana unisex spray 100ml
Guerlain Shalimar Perfumy flakon 7,5ml
Cartier La Panthere Limited Edition Woda perfumowana spray 25ml
Atelier Cologne Gold Leather Woda kolońska spray 100ml
Gucci Bloom Nettare Di Fiori Woda perfumowana spray 30ml
Perris Monte Carlo Ylang Ylang Nosy Be Woda perfumowana spray 100ml

Uwielbiam

Guerlain Aqua Allegoria Herba Fresca Woda toaletowa spray 75ml
Gucci Guilty Absolute pour Homme Woda perfumowana spray 50ml
Yves Saint Laurent Libre Woda perfumowana spray 90ml
Yves Saint Laurent Elle Woda perfumowana spray 50ml
Yves Saint Laurent Rive Gauche Woda toaletowa spray 100ml
Oscar de La Renta Oscar Woda toaletowa spray 30ml
Nasomatto Nudiflorum Ekstrakt perfum spray 30ml
Nasomatto Narcotic V. Ekstrakt perfum spray 30ml
Michael Kors Woman Woda perfumowana spray 50ml
M. Micallef Ylang in Gold Woda perfumowana spray 100ml
Elie Saab Le Parfum In White Woda perfumowana spray 90ml
Elie Saab Le Parfum Woda perfumowana spray 90ml
Versace Crystal Noir Woda perfumowana spray 90ml
Versace Versense Woda toaletowa spray 100ml
Tom Ford Noir de Noir Woda perfumowana spray 50ml
Guerlain Habit Rouge Woda toaletowa spray 100ml
Kenzo Le Monde est Beau Woda toaletowa spray 50ml
Robert Piguet Bandit Woda perfumowana spray 100ml
Etat Libre d'Orange Marquis De Sade Attaquer Le Soleil Woda perfumowana unisex spray 100ml
Comme des Garcons 2 Woda perfumowana spray 50ml
Agent Provocateur Woda perfumowana spray 100ml
Perris Monte Carlo Ylang Ylang Nosy Be Woda perfumowana spray 100ml
Jil Sander No. 4 Woda perfumowana spray 100ml
Serge Lutens Ambre Sultan Woda perfumowana spray 50ml
Atelier Cologne Gold Leather Woda kolońska spray 100ml
Yves Saint Laurent Opium pour Homme Woda toaletowa spray 100ml
Paloma Picasso Woda perfumowana spray 50ml
M. Micallef Gaiac Woda perfumowana spray 100ml
Dana Tabu Woda kolońska spray 88ml
Clinique Aromatics Elixir Woda perfumowana spray 45ml
Givenchy Les Parfums Mythiques Extravagance d'Amarige Woda toaletowa spray 100ml
Lancome Poeme Woda perfumowana spray 50ml
Joop! Femme Woda toaletowa spray 100ml
Van Cleef & Arpels First Woda toaletowa spray 100ml
Hermes Un Jardin sur le Nil Woda toaletowa spray 50ml
Givenchy Amarige Woda toaletowa spray 50ml
Guy Laroche Drakkar Noir Woda toaletowa spray 100ml
Estee Lauder Knowing Woda perfumowana spray 75ml
Estee Lauder Sensuous Noir Woda perfumowana spray 50ml
Christian Dior Poison Woda toaletowa spray 50ml
Christian Dior Dune Woda toaletowa spray 50ml
CHANEL Coco Woda perfumowana spray 50ml
CHANEL No19 Woda perfumowana spray 50ml

Używam

Elizabeth Arden Red Door Woda toaletowa spray 100ml
Robert Piguet Bandit Woda perfumowana spray 100ml
Penhaligon's Joseph Parfum De Jour Woda perfumowana spray 50ml
Comme des Garcons 2 Woda perfumowana spray 50ml
Moschino Woda toaletowa spray 45ml
Penhaligon's Ostara Woda toaletowa spray 100ml
Molinard Habanita Eau de Parfum Woda perfumowana spray 75ml
Elizabeth Arden Green Tea Fig Woda toaletowa spray 100ml
Thierry Mugler Aura Woda perfumowana spray - możliwość napełniania 30ml
Annick Goutal Un Matin D'Orage Woda toaletowa spray 100ml
Gucci Bloom Woda perfumowana spray 30ml
Salvador Dali Perfumowana woda toaletowa spray 50ml
Serge Lutens Cedre Woda perfumowana spray 50ml
M. Micallef Gaiac Woda perfumowana spray 100ml
Sarah Jessica Parker Lovely Woda perfumowana spray 50ml
Jil Sander No. 4 Woda perfumowana spray 100ml
Givenchy Ysatis Woda toaletowa spray 100ml
Givenchy Les Parfums Mythiques Extravagance d'Amarige Woda toaletowa spray 100ml
CHANEL Coco Woda perfumowana spray 50ml
Lancome Poeme Woda perfumowana spray 50ml
Joop! Femme Woda toaletowa spray 100ml
Laura Biagiotti Roma Woda toaletowa spray 50ml
Lanvin Arpege Woda perfumowana spray 100ml
Van Cleef & Arpels First Woda toaletowa spray 100ml
Hermes Un Jardin sur le Nil Woda toaletowa spray 50ml
Etat Libre d'Orange Bijou Romantique Woda perfumowana spray 100ml
Givenchy Amarige Woda toaletowa spray 50ml
Clinique Aromatics Elixir Woda perfumowana spray 10ml
Hermes 24, Faubourg Woda perfumowana spray 50ml
Estee Lauder Sensuous Noir Woda perfumowana spray 50ml
Christian Dior Poison Woda toaletowa spray 50ml
Christian Dior Dune Woda toaletowa spray 50ml

Nie dla mnie

Paco Rabanne Lady Million Woda perfumowana spray 80ml
Guerlain Aqua Allegoria Pera Granita Woda toaletowa spray 125ml
Guerlain Aqua Allegoria Flora Cherrysia Woda toaletowa spray 75ml
Gucci Rush 2 Woda toaletowa spray 50ml
Gucci Bamboo Woda perfumowana spray 75ml
Yves Saint Laurent Black Opium Nuit Blanche Woda perfumowana spray 90ml
Yves Saint Laurent Black Opium Intense Woda perfumowana spray 90ml
Tom Ford White Patchouli Woda perfumowana spray 100ml
Tom Ford Tobacco Vanille Woda perfumowana spray 100ml
Tom Ford Tobacco Oud Woda perfumowana spray 100ml
Tom Ford Oud Fleur Woda perfumowana spray 100ml
Tom Ford Oud Wood Woda perfumowana spray 100ml
Jimmy Choo Fever Woda perfumowana spray 100ml
Jimmy Choo Blossom 2015 Woda perfumowana spray 60ml
Jimmy Choo Woda perfumowana spray 100ml
Elizabeth Arden Sunflowers Woda toaletowa spray 100ml
Versace Bright Crystal Absolu Woda perfumowana spray 30ml
Versace Bright Crystal Woda toaletowa spray 90ml
Paco Rabanne Lady Million Empire Woda perfumowana spray 80ml
Paco Rabanne Pure XS For Her Woda perfumowana spray 50ml
Paco Rabanne Black XS for Her Eau De Parfum 2018 Woda perfumowana spray 30ml
Paco Rabanne Olympea Legend Woda perfumowana spray 80ml
Balmain Extatic Tiger Orchid Woda perfumowana spray 90ml
Lancome La Nuit Trésor Musc Diamant Woda perfumowana spray 50ml
Lancome Hypnose Woda perfumowana spray 75ml
Lancome Tresor in Love L'eau de Parfum Woda perfumowana spray 75ml
Lancome Tresor Midnight Rose Woda perfumowana spray 75ml
Lancome La Vie Est Belle Intensement Woda perfumowana spray 30ml
Lancome La Vie Est Belle Woda perfumowana spray 100ml
Kenzo World Intense Woda perfumowana spray 30ml
Kenzo World Woda perfumowana spray 75ml
Giorgio Armani Si Passione Woda perfumowana spray 100ml
Giorgio Armani Si Intense Woda perfumowana spray 50ml
Giorgio Armani Si Woda perfumowana spray 100ml
Cacharel Yes I Am Woda perfumowana spray 50ml
Cacharel Anaïs Anaïs Premier Delice Woda toaletowa spray 100ml
Givenchy Dahlia Divin Woda perfumowana spray 75ml
Thierry Mugler Angel Muse Woda perfumowana spray 50ml
Versace Pour Femme Dylan Blue Woda perfumowana spray 100ml
Christian Dior Joy Woda perfumowana spray 90ml
Juicy Couture Viva la Juicy Woda perfumowana spray 50ml
Christian Dior Diorella Woda toaletowa spray 100ml
L'Artisan Parfumeur L'ete En Douce Woda toaletowa spray 100ml
Paco Rabanne Ultraviolet Woda perfumowana spray 80ml
Britney Spears Radiance Cosmic Woda perfumowana spray 100ml
Oscar de La Renta Rosamor Woda toaletowa spray 100ml
Ungaro Desnuda Woda perfumowana spray 100ml
Agent Provocateur Fatale Pink Woda perfumowana spray 100ml
Chantal Thomass Osez-Moi! Woda perfumowana spray 100ml
By Kilian Flower of Immortality Woda perfumowana - zapas 50ml
Michael Kors Sexy Ruby Woda perfumowana spray 50ml
Fendi Furiosa Woda perfumowana spray 30ml
Serge Lutens L'orpheline Woda perfumowana spray 50ml
Bourjois Kobako Woda toaletowa spray 50ml
Bruno Banani Made for Women Woda toaletowa spray 60ml
Dolce&Gabbana D&G Anthology L'Imperatrice Woda toaletowa spray 100ml
Beyonce Rise Woda perfumowana spray 100ml
Gres Cabotine Rose Woda toaletowa spray 100ml
Davidoff Cool Water Woman Woda toaletowa spray 100ml
Dolce&Gabbana Light Blue Woda toaletowa spray 100ml
Clarins Eau Dynamisante Limited Edition Woda energetyzująca do ciała 100ml
Hermes Un Jardin Sur La Lagune Woda toaletowa spray 100ml
Jean Paul Gaultier Scandal Woda perfumowana spray 30ml
Carven L'Absolu Woda perfumowana spray 50ml
Aquolina Pink Sugar Woda toaletowa spray 50ml
Aquolina Gold Sugar Woda toaletowa spray 50ml
CHANEL Gabrielle Woda perfumowana spray 35ml
Boucheron Woda perfumowana spray 100ml
Gucci Rush Woda toaletowa spray 50ml
La Perla J'Aime Woda perfumowana spray 30ml
Emanuel Ungaro Fruit d'Amour Turquoise Woda toaletowa spray 100ml
Lacoste pour Femme Woda perfumowana spray 90ml
Yves Saint Laurent Black Opium Woda perfumowana spray 30ml
Yves Saint Laurent Black Opium Floral Shock Woda perfumowana spray 90ml
Lancome Hypnose Woda perfumowana spray 50ml
Lolita Lempicka So Sweet Woda perfumowana spray 80ml
Lolita Lempicka Sweet Woda perfumowana spray 50ml
Cacharel Amor Amor Woda toaletowa spray 30ml
Serge Lutens L'Eau de Paille Woda perfumowana spray 50ml
Serge Lutens Arabie Woda perfumowana spray 50ml
Guerlain Mon Guerlain Woda perfumowana spray 30ml
Christian Dior Hypnotic Poison Woda toaletowa spray 50ml
Christian Dior Poison Girl Eau De Toilette Woda toaletowa spray 30ml
Giorgio Armani Emporio Because It's You Woda perfumowana spray 30ml
Nina Ricci L'Air du Temps Woda toaletowa spray 50ml
Nina Ricci Nina Woda toaletowa spray 80ml
Lanvin Marry Me! Woda perfumowana spray 50ml
Prada Candy Woda perfumowana spray 30ml
Juicy Couture Viva la Juicy Woda perfumowana spray 100ml

Napisane opinie

Dostałam go kilka lat temu od siostry i polubiłam, ale dopiero po jakimś czasie awansował do grona moich ukochanych zapachów. Zastanawiam się teraz jak go opisać :) Abstrakcyjne kwiaty z atramentem i metaliczną nutą - może tak. Brzmi nieco dziwacznie, prawda? A jednak na mnie Comme des Garcons 2 tak właśnie pachnie. Wyczuwam kwiaty, ale nie są to jakieś konkretne, znajome rośliny, jest metaliczna nuta i atrament. Perfumy mają ziołowe, "wibrujące" otwarcie, z czasem, po kwiatach i atramencie, który niektórzy moi znajomi opisywali jako tusz, a nawet zapach schnących farb akwarelowych, pojawiają się delikatne przyprawy i smużka kadzidła. Zapach jest raz ciepły, raz chłodny, lekki i przestrzenny, o dobrej trwałości. Mimo, że stworzony ponad 20 lat temu, brzmi nowocześnie, jest wyrazisty i intrygujący.

Przepiękne perfumy.
Początek to oszałamiający mix cytrusów, które są wyczuwalne długo, jak na nuty głowy. Nie są to jednak orzeźwiające cytryny czy mandarynki znane z przeznaczonych na lato zapachów. Te cytrusy są lekko pudrowe, z czasem jakby suszone. Po jakimś czasie pojawia się delikatna róża w otoczeniu drzewnych nut, a później trochę skóry, wanilia i labdanum. Dla wielu osób róża jest głównym składnikiem Habit Rouge, dla mnie jest to raczej różana poświata, łącząca eleganckie cytrusy z piękną i ciepłą bazą. Jest to zapach o bardzo dobrej trwałości, pasuje na wiosnę i jesień, na lato może być za ciężki, zbyt bogaty. Najbardziej pasuje na formalne okazje. Uwielbiam go wąchać, obserwować jak się rozwija, jak fazy zapachu płynnie przechodzą jedna w drugą... W moim prywatnym rankingu Habit Rouge to jedno z perfumowych arcydzieł.

Perfumy w stylu Escady, tyle, że za wyższą cenę i z lepszych jakościowo składników. Porzeczki, brzoskwinie, róża i wanilia, dość słodki i kremowy zapach. Dla wielbicielek owocowo-kwiatowych aromatów. Trwałość przeciętna.

Przyjemna zielona herbatka z wyraźną nutą mimozy. Zapach radosny, kwiatowy i lekko pudrowy. Kojarzy mi się z wiosną. Trwałość przeciętna.

Świeżak, o dość popularnym w świecie perfum, zestawie nut: cytrusy, herbatka i drzewna baza. Mimo, że to już było wiele razy, zapach nie jest płaski, przeciwnie, jest dość elegancki. Przyjemnie się go nosi, myślę, że nadaje się na prezent. Trwałość przeciętna.

PENHALIGON'S JOSEPH PARFUM DE JOUR ****
Kwiatowo-zielone, wiosenne perfumy, z naciskiem na kwiatowe. Wiosną, a także wtedy, gdy jest umiarkowana temperatura, Parfum de Jour pachnie intensywnie hiacyntami, z nutami zielonymi i czymś gorzkawym w tle. W późniejszej fazie zapachu pojawia się delikatna róża i odrobina pudru. W wyższych temperaturach perfumy tracą na lekkości, zieleni jest mniej, za to bardziej wyczuwalne są kwiaty, z dominującymi hiacyntem i różą. Mnie się podoba, mogą go też polubić osoby używające dziewiętnastki Chanel i Silences Jacomo. Niektóre moje znajome testując Parfum de Jour uznały, że to "kwiaciarnia", a nawet zapach retro, tak więc na wszelki wypadek nie polecam zwolenniczkom lekkich, delikatnie kwiatowych perfum. Flakon nieciekawy, trwałość dobra.

Całkiem niezły zapach, na razie jedyny z serii Wish, który mogłabym nosić. Brilliant Wish jest owocowo-kwiatowy, najbardziej wyczuwalne są jaśmin i fiołek, w tle drewienka, całość z czasem robi się pudrowa. Jest delikatnie słodki, ale ta słodycz nie przytłacza. Trwałość przeciętna.

Odrobina rumianku, delikatna różyczka, piżmo i wanilia - tyle wyczuwam. Zapach pudrowy, w pewien sposób przytulny. Dla mnie to trochę za mało, ale może się podobać.

Świeży, cytrusowo-kwiatowy zapach. Dużo yuzu, przemyka też wodna nuta, dzięki temu zapach jest dość chłodny. Delikatny, bliskoskórny, dziewczęcy.

Lekkie, kwiatowe perfumy o kiepskiej trwałości. Moim zdaniem jeden ze słabszych zapachów de la Renty, ale może spodobać się wielbicielkom delikatnych różyczek w otoczeniu odrobinki zieleni.

Desnuda to brzoskwinie i śliwki z przyprawami, z których najbardziej wyczuwalne są kardamon i cynamon. Perfumy bliskoskórne o przeciętnej trwałości. Dla wielbicielek owocowo-korzennych zapachów.

Cytrusowo-szałwiowo-przyprawowe perfumy. Przyjemne. Kolor flakonu sugeruje ciepły zapach, ale na mnie układają się chłodno.

Perfumy fiołkowo-drzewne ze szczyptą pieprzu. Po dziesięciu minutach od aplikacji czuję tytoń, a dokładniej zapach niezapalonego papierosa. Zapach świeży i aromatyczny jednocześnie, jeden z fajniejszych Lalików. Nie jest to skomplikowany zapach, ale jest niebanalny, ma coś w sobie. Dość uniwersalny, przez co nadaje się na prezent, tym bardziej, że interesujący zapach jest zamknięty w ładnym flakonie i pudełku, a nie zawsze tak bywa.

Bardzo męcząca kombinacja nut korzennych, mydlanych i kwiatowych. Lubię wiele perfum z dawnych lat, ale te mi się nie podobają. Agresywne, pachną tanio. Trwałość świetna.

Zapach fiołków rosnących na skraju lasu, zroszonego wiosennym deszczem. Ładne, delikatne perfumy o średniej trwałości.

Ale ostatnio kusicie... Ledwo oparłam się pokusie gdy pojawiło się sporo perfum Perris Monte Carlo, a tu kolejny wabik, Markiz de Sade :) Etat Libre d'Orange to jedna z moich ulubionych marek niszowych, mają fajne pomysły i dużo ciekawych zapachów. Attaquer le Soleil Marquis de Sade to gratka dla tych, którzy lubią labdanum w perfumach. Ja uwielbiam :) Tutaj jest bardzo realistyczne (ale troszkę ujarzmione), to taka wskazówka dla osób, które wiedzą jaki to zapach. Zastanawiam się jak go opisać tym, którzy się z nim nie zetknęli... Może tak, labdanum to żywica o bardzo złożonym aromacie, z jednej strony jest słodkawe i trochę drzewne, z drugiej gorzkawe i skórzane, można wyczuć w nim dymne nuty, a także delikatne cytrusowe i kwiatowe podtony (w tych perfumach kwiatów nie wyczuwam). I taki właśnie jest Markiz de Sade: słodkawo-gorzki, skórzany, drzewny, dymny, balsamiczny, chwilami poważny i niemalże chłodny, a chwilami ciepły i niemalże zmysłowy. Baza zapachu jest świetna, ciepła, dymno-animalna. Dla zrównoważenia moich zachwytów dodam, że kiedy wymieniałam uwagi na temat tych perfum, ktoś mi napisał, że dla niego pachną piernikiem :) Komu mogą się spodobać? Wielbicielom żywic i kadzideł (jest tu wyraźna smużka dymu). Osoby lubiące delikatne i zwiewne perfumy mogą poczuć się nim przytłoczone. Raczej nie polecam kupna w ciemno, ale gorąco zachęcam do przetestowania.

W tej zielonej herbatce dominują soczyste brzoskwinie. Nektarynki i zielona herbata też wyczuwalne. Orzeźwiająca, wprawiająca w dobry nastrój woda na lato. Trwałość przeciętna.

Green Tea Fig pachnie tym co obiecuje nazwa: zieloną herbatą i figą, która z upływem czasu staje się dominującym składnikiem. Jest ona tutaj świetna: realistyczna, prawie dojrzała - jest już słodka, ale i trochę zielona. To mój ulubiony zapach z serii herbatek Arden, ujęła mnie ta delikatna figowa słodycz z nutką świeżości. Trudno mi ocenić trwałość, krótko ją czuję, ale dostałam komplement prawie cztery godziny po użyciu, więc może szybko się do niej przyzwyczaiłam. Teoretycznie jest to zapach damski, ale świetnie pachnie na męskiej skórze, więc dla mnie to unisex :)

Poznałam ten zapach jakiś rok po premierze, ostatnio sprawdziłam czy będę go inaczej odbierać... Nie, nic się nie zmieniło. Na jednym z perfumowych forów pewien użytkownik opisał ten zapach tak: "przynudza czymś ledwo wyczuwalnym przy samej skórze". Idealne określenie, też ledwo go wyczuwałam, właściwie tylko tuż po obfitej aplikacji. Przez ten krótki czas brzmiał dość przyjemnie, ale kompletnie bez wyrazu, czegoś charakterystycznego. Potrafię w pamięci odtworzyć zapach wielu męskich perfum, ale tych nie, mimo, że przez dłuższy czas miałam w otoczeniu kogoś, kto go używał. Widzę go jako dobry zapach do biura, na uczelnię, dla tych, którzy lubią nieinwazyjne, praktycznie niewyczuwalne perfumy.

Świeży, cytrusowo-kwiatowo-trawiasty zapach o bardzo dobrej trwałości. Najbardziej charakterystyczna dla tych perfum jest nuta yuzu, która jest tu fantastyczna. Poza cytrusami wyczuwam jakieś wodne kwiaty, odrobinę wetywerii i drewienek. Świetny, niebanalny zapach, pogodny i bardzo orzeźwiający. Idealny na letnie, nawet bardzo ciepłe dni. Myślę, że może spodobać się również paniom, tym które nie lubią typowych damskich perfum i które lubią sięgać po zapachy z męskich półek. Przyznam, że to jedne z nielicznych męskich perfum które korciło mnie kupić dla siebie :) Niestety, na mojej skórze nie wybrzmiewa tak dobrze jak na męskiej, yuzu jest jakby przysypane pudrem i proszkiem do prania, nie jest tak chłodno i lekko cierpko. Cóż, muszę zadowolić się polecaniem go panom :)

Mandarynkowo-drzewno-waniliowy zapach. Mandarynka utrzymuje się bardzo długo, powiedziałabym, że jest wiodącą nutą. Początkowo jest ładna, z czasem robi się syntetyczna. Poza nią wyczuwalne są drzewne nuty i wanilia, a także od czasu do czasu czuję coś morskiego i z tym mam trochę problem, ponieważ czasem wszystko ładnie gra i dodaje perfumom przyjemnej świeżości, a innym razem ten morski akord układa się jak męski żel pod prysznic i to już jest mniej fajne. Ogólnie zapach jest przyjemny, świeży i lekko słodki jednocześnie, znajomi panowie twierdzą, że zbiera komplementy :)

Przez pierwsze pięć minut wyczuwalne jest liczi, które zaraz potem zmienia się w syntetyczną, bardzo słodką owocową pulpę. Spod tego zalewu słodyczy z czasem usiłuje wydostać się gardenia, z marnym skutkiem. Owszem, jest trochę wyczuwalna, ale są to raczej ostatnie tchnienia, a nie kwiat w pełnej krasie. Radiance Cosmic momentalnie skojarzył mi się z Viva la Juicy Juicy Couture, według mnie użyto tej samej owocowej aromamolekuły (lub ich zestawu), z tym, że zapach Britney jest nieco lepszy, nie tak lepki od słodyczy, plusa daję też za gardenię, która może na kimś przebije się wyraźniej niż na mnie. Trwałość całkiem dobra. Dla wielbicielek bardzo słodkich owocowych perfum.

Delikatny kadzidlak z czymś oudopodobnym i śliwką w tle. Od początku wyczuwalne jest kadzidło, coś jakby oud (którego nie ma w nutach) i przesiąknięte dymem drewno. Wędzona śliwka pojawia się później, niestety na mojej skórze jest jej niewiele, a to ona mnie najbardziej kusiła. Przyjemne perfumy w ładnym flakonie, trwałość mogłaby być ciut lepsza.

Reveal rozpoczyna się intensywnie słodkim akordem gruszki w syropie z odrobiną melona. Wkrótce słodycz ta zostaje przełamana alkoholem (delikatnie) i czymś gorzkim, a jeszcze później pojawia się sól. Gdyby nie to, zapach byłby bardzo słodki, a tak jest całkiem ciekawy.
Najbardziej podoba mi się ta gruszka na początku, dlatego, że brzmi naturalnie. W damskich perfumach gdy widzę ten owoc tracę ochotę na testy, bo zazwyczaj mdli mnie i poddusza swoim syntetycznym brzmieniem. Kleinowi udało się uniknąć tej sztuczności i chwała mu za to. Zapach jest bardzo trwały, do stosowania przez cały rok, poza upałami.

Interesujące. Zapach otwiera się słodko, szafranem i jakąś owocową nutą. Gdy zaczęłam się obawiać, że będzie to potężny słodziak, Noir de Noir zrobił skręt - ze słodyczy wyłoniła się piękna bordowa róża o wyraźnie kwaskowym aromacie. Do tej bardzo realistycznej róży dołączyła po chwili czekoladowa paczula, a później nuta jakiegoś słodkiego alkoholu. Bordowa róża w otoczce likieru czekoladowego, tak to mniej więcej pachnie. Perfumy z wyraźnie zaakcentowaną różą nie należą do moich ulubieńców, ale te są świetne. Intensywne, uwodzicielskie, intrygujące i kobiece. Wiem, że według producenta to uniseks, jeśli już to dla panów którzy lubią słodycz i róże w perfumach. Zapach wieczorowy lub na chłodne dni. Projekcja i trwałość bardzo dobre.

Eleganckie kwiatowe mydełko.
Ładnie zmieszany bukiet kwiatów szczodrze skropionych aldehydami. Nie są to kwiaty intensywne czy wręcz krzykliwe, przeciwnie, są lekkie i delikatne, wyczuwam głównie korzeń irysa i heliotrop. Myślę, że to te dwa kwiatki w połączeniu z aldehydami dają perfumom nieco retro wydźwięk. Przez większość czasu Dia jest wyraźnie mydlana, kojarzy mi się z luksusowym kwiatowym mydłem. Po jakimś czasie zapach robi się kremowy, ale mydełko pozostaje w tle. To sprawia, że mimo iż zapach jest przyjemny i kobiecy, nie jest dla mnie. Perfumy bliskoskórne, trwałość jak na Amouage przeciętna (5-6 godzin).

Ciekawe perfumy dla panów na wiosnę i lato. Świeżak, ale z pazurkiem. Początek to ładne, realistyczne kwaśne cytrusy (bergamotka i cytryna), następnie pojawia się jałowiec który fajnie przełamuje tę cytrusowość. Jest lekko pikantnie, z delikatną goryczką. Poza jałowcem wyczuwam także pieprz i gałkę muszkatołową, których jest w sam raz - nie lubię gdy pieprz dominuje ciekawą kompozycję, albo gdy przyprawy dają efekt dawno niesprzątanej szafki w której się rozsypały. Z czasem ten cytrusowo-aromatyczny zapach trochę się wysładza, jest taki jakby słodko-gorzki, a także lekko musujący. W perfumach Frapin, firmy znanej z produkcji koniaków, często pojawia się alkoholowa nuta, tak jest i w przypadku L'Humaniste, gdzie mamy nutkę ginu. To chyba ona odpowiada za ten musujący efekt. W bazie wyczuwalna jest tonka, całość robi się leciutko pudrowa.
Zapach jest bliskoskórny, lekki i świeży, ale jest to świeżak o brzmieniu szlachetniejszym od wielu popularnych perfum z tej kategorii. Znajomy który go używa określił trwałość jako dość kapryśną, czasem gaśnie po 5 godzinach, czasem po 7-8. Ładny flakon.

Perfumy z kategorii gourmand to obok zapachów wodnych moja najmniej ulubiona grupa zapachów, ale i tu mam swoich faworytów. Gdyby nagle zniknęły wszystkie perfumy poza słodziakami i można było wybierać tylko spośród nich, bez namysłu popędziłabym po Pradę Candy, żeby mi nie zabrakło :) Jest to słodycz w dobrym stylu, bardzo podoba mi się połączenie karmelu z benzoesem. Zapach jest otulający, ciepły, esencjonalny i trwały.

Po syntetycznych cytrusach Eau Dynamisante zmienia się w aromat płynu po goleniu mojego dziadka. Przez chwilę było to fajne doświadczenie, taka podróż w czasie do dzieciństwa. Nazwa trafna, rzeczywiście energetyzująca woda: najpierw ożywiła wspomnienia, potem dodała energii żeby ją jak najszybciej zmyć ;)

Początkowo Wonderwood pachnie drzewem gwajakowym i pieprzem, co zapowiada się obiecująco, jednak szybko robi się z niego zwyczajny drzewny i lekko dymny zapach. Nie jest zły, ale też nic szczególnego. Daję mu trzy gwiazdki podobnie jak Amazingreen, ale jednak ten drugi jest bardziej interesujący.

Otwarcie to wilgotna, gorzka zieleń która z czasem przechodzi w paprykę. Jest to bardzo realistyczny, intensywny zapach przekrojonej papryki. Interesujące, ale czy chciałabym tak pachnieć? Raczej nie. Kiedy papryka traci na intensywności, do głosu ponownie dochodzą zielone nuty, z przygaszonym kadzidłem w tle. Zapach lekko się wysładza. Ciekawy unisex z przechyłem w męską stronę. Trwałość przeciętna.

Dość eleganckie cytrusowo-magnoliowe perfumy. Magnolia jest delikatna i kremowa, ale zdecydowanie najbardziej wyczuwalna, w tle stonowane jaśmin i tuberoza. Cytrusy przewijają się przez większość czasu, pod koniec zapach robi się łagodnie drzewno-waniliowy. Przyjemny zapach na wiosnę i lato, trwałość niezła.

Pierwsze wrażenie to kwiaty, które niestety szybko zostają przykryte grubą warstwą pieprzu. Ten pieprz unosi się przez godzinę i jest trochę męczący. Potem Lace Noir robi się przyjemny, delikatnie kwiatowo-piżmowy. Nie widzę w tym zapachu nic uwodzicielskiego (jak chciałby producent), to przyjemne, nieinwazyjne perfumy na co dzień. Bardzo trwałe jak na taki subtelny zapach, to mnie zaskoczyło.

Mocno upraszczając, Light Blue to soczyste jabłuszko pokropione cytryną. Nie w moim stylu, ale rozumiem dlaczego jest to tak popularny zapach. Dobra trwałość.

Nazwa obiecuje chłodną wodę, ale na mnie to duszące owoce podane w stylu odświeżaczy powietrza. Nie w moim guście. Trwałość przeciętna.

Wyczuwam tutaj głównie kwiat wiśni. Zapach delikatny, świeży, bardzo mydlany. Perfumy bliskoskórne, trwałość 3-4 godziny.

Syropowo-mentolowo-leśny zapach, z fajnym waniliowym wykończeniem. Początkowo Aura wydawała mi się w porządku, ale nie na tyle żeby kupić, niedawno dostałam ją w prezencie i odkryłam, że podczas cieplejszej pogody zapach robi się interesujący. Najbardziej podoba mi się mentolowa nuta, która łagodzi syropowość i sprawia, że Aura choć dość słodka, nie przekracza granicy za którą byłaby dla mnie paskudnym ulepem. Jedyne czego żałuję, to, że nie mogę wypachnić się nią w obecne upały, otoczenie by mi tego nie darowało :) Za to w domu dostałam już jakiegoś bzika, dwa psiczki i zaciągam się zapachem do woli :) Trwałość bardzo dobra, ładny flakonik.

Perfumy od początku bardzo słodkie, nie wyczuwam żadnych konkretnych nut, a szkoda, bo może gdybym wyczuła morelę, wydałyby mi się ciekawsze. Może, choć wątpię, bo zapach jest dla mnie straszny, przesłodzony i sztuczny, gdyby była możliwość dałabym mu ujemne gwiazdki.

Habanita edp różni się trochę od wspaniałej wersji edt, ale to nadal świetne perfumy. Pachnie na mnie jak stara, znoszona kurtka, pod koniec pojawia się interesująca dziwna słodycz. No jak tu jej nie lubić? :) Świetna trwałość, ładny flakon, niewygórowana cena. Polecam wielbicielkom wyrazistych, intensywnych zapachów.

Miałam szampon o podobnym zapachu. Na mnie to słodki rabarbarowy kompot, pod koniec perfumy robią się lekko piżmowe. Dziewczęce, radosne, mogą spodobać się wielbicielkom owocowych zapachów. Trwałość przeciętna.

Kwiaty i owoce w obłoczkach pieprzu, na piżmowej bazie. Zapach lekko słodki, lekko pikantny, delikatny, o przeciętnej trwałości. Dzięki temu, że nie jest nachalny pasuje na większość okazji. Dobry na prezent. Polecam osobom, które lubią łagodne zapachy.

Intensywne białe kwiaty z kokosem. Najpierw mocno wyczuwalne jaśmin, gardenia oraz ylang-ylang, albo - co będziemy się oszukiwać - cała trójka drze się wniebogłosy :) Gdy po jakiejś godzinie opadną z sił pojawia się elegancki, wyważony kokos, a później wanilia. Zapach jest kremowy, kokos z wanilią wyczuwalne do końca. Ciekawe perfumy, ale trzeba lubić białe kwiaty. Trwałość bardzo dobra, piękny flakon.

Pachnie jak zasypka dla niemowląt. Nieinwazyjny, spokojny zapach. Niezbyt dobra trwałość (m. In. Nie użyto alkoholu).

Wypsikałaś się męskimi perfumami? Piłaś ziółka? Pachniesz lekarstwem, jakimiś ziołowymi kroplami - to niektóre z komentarzy jakie usłyszałam nosząc Aromatics Elixir :) Dla mnie to jeden z tych zapachów, które przywołują obrazy - w tym przypadku mam przed oczami chatkę zielarki w środku lasu albo zaczarowany domek z baśni fantasy, pełen suszonych ziół, kwiatów i tajemniczych mikstur :)
Jest to zapach mocno ziołowy i mszysty. Zioła są wytrawne, gorzkawe, podsuszone. Na pierwszym planie jest rumianek i szałwia. Dopiero po upływie dłuższego czasu można wyczuć kwiaty, a wśród nich ususzoną różę, cały czas w tle przewija się mech. Tym perfumom należy dać czas na rozwinięcie, stopienie ze skórą, wtedy pokazują cały swój urok (mnie się podobają od początku, ale lubię takie klimaty). Są intrygujące i bardzo trwałe. Blisko 50 lat temu Clinique stworzyło ten zapach jako damski, gdyby powstał teraz byłby uniseksem.

Był moment, gdy uważałam te perfumy za całkiem przyjemne, może nie jakieś super, ale całkiem fajne na lato. Dość szybko jednak zaczęła mnie w nich jednak męczyć sztuczność. To co odbierałam jako mandarynkę, teraz w połączeniu z wodnymi nutami widzę jako odświeżacz do toalety. Trwałość kiepska - do trzech godzin.

Fiołek w otoczeniu żywic i wanilii. Ciepły, z czasem robi się lekko pudrowy. Ciekawy, niezła trwałość.

Uwielbiam męskie Opium :) Obok M7 to najlepsze męskie perfumy od YSL. Dominują w nim trzy składniki, ale akcenty rozłożone są inaczej w wodzie toaletowej i perfumowanej.
W edt wyczuwam przede wszystkim anyż, porzeczka jest trochę mniej wyraźna. Zapach jest przyprawowy, później dołącza wanilia, wykończenie jest waniliowo-balsamiczne.
W edp czarna porzeczka jest bardzo wyraźna, realistyczna. Anyż lekko zaznaczony, prawie od razu pojawia się też wanilia, podobnie jak w wersji edt baza jest cudownie waniliowo-balsamiczna. Woda perfumowana jest bogatsza, cięższa, bardziej esencjonalna i słodsza.
Dla mnie obydwie wersje są idealne, doskonale zmieszane, orientalne, ciepłe, mają też bardzo dobrą trwałość. Zachęcam do wypróbowania tych, którzy jeszcze nie znają tego zapachu.

Interesujący zapach zamknięty w pięknym flakonie. Safari ciekawie zmienia się w czasie, co odróżnia go od wielu współczesnych perfum, które od początku do końca są takie same lub niewiele się zmieniają. Safari "żyje" na skórze. Początkowo jest rześki i zielony, później można wyczuć nagietki, hiacynty i narcyzy z delikatnie ziemistą nutą w tle, przez jakiś czas Safari jest duszne, szorstkawe, następnie ociepla się, jest suche, ziołowo-kwiatowe. Mam go dziś na sobie od rana, teraz zapach jest bardzo ciepły i pięknie stopił się ze skórą. Teoretycznie te perfumy powinny być idealne w jesienne czy zimowe dni, ale nosiłam go latem i wtedy wybrzmiewał jeszcze lepiej. Myślę, że nie jest to łatwy zapach, raczej nie polecam zakupu w ciemno: wielu osobom może wydać się za ciężki, zbyt bogaty, a niektórym być może retro lub trochę męski (od czasu do czasu pojawia się taka jakby kolońska nuta).

Dość słodkie owoce z pieprzem, w tle przemyka wytrawna nutka, ale szybko znika. Trwałość przeciętna.

Czuję tu głównie lawendę z pianką do golenia. Zapach koloński, teraz raczej odbierany jako retro. Pod koniec ociepla się, wyczuwalne stają się nuty drzewne i mech. Lubię takie męskie zapachy, więc ode mnie dostaje pięć gwiazdek.

Świetne a przy tym niedrogie męskie perfumy, które najlepiej wybrzmiewają właśnie teraz, zimową porą. Wyczuwam głównie elegancki tytoń i winną nutę z dodatkiem cynamonu i żywic. Lekko słodki i wyważony zapach. Polecam przynajmniej wypróbować :)

Początek jest intensywnie owocowy, brzoskwiniowo-jabłkowy, ale nie jest to zielone kwaśne jabłuszko, tylko soczyste, słodkie. Z czasem obok owoców najbardziej wyczuwalna staje się wanilia. Są ciepłe, jesienne, przytulne, o dobrej trwałości.

Bandit, Fracas i Casbah to zapachy Pigueta które mi się najbardziej podobają. Bandit jest wspaniały. Zapach gorzkich ziół, rozgrzanej ziemi, z dominującą skórzaną nutą, spod której ledwie przebijają się kwiaty i słodycz. Skóra, wytrawność z minimalną słodyczą daje dość szorstki, drapieżny zapach. Perfumy dla jędzy jak określił je mój znajomy :) Dla kogo: dla lubiących retro, wielbicielek skóry i ziół w perfumach, dla mnie ;) raczej nie spodobają się: lubiącym perfumy słodkie i bardzo słodkie, perfumy świeże, zwiewne, delikatnie kwiatowe. Dla wielu osób Bandit ma wręcz męski wydźwięk, zatem zachęcam panów do ich wypróbowania.

Szminki z tej linii Revlonu są moimi ulubionymi wśród pomadek marek drogeryjnych. Moją ulubioną jest kremowa 225 Rosewine, fajna jest też 420 Blushed. Są trwałe, dobrze napigmentowane (piękne kolory!), nie wysuszają mi ust, dobrze kryją, zapach jest dyskretny i mnie nie drażni. Dobra jakość za przystępną cenę.

Ostara spodoba się tym, którzy kochają narcyzy, a zwłaszcza żonkile, bo to one grają główną rolę w tym zapachu :) Początek jest świeży, zielono-cytrusowy potem głównie żonkile. Mam wrażenie, jakby wyczuć można było wszystko: od zielonych łodyżek po pyłki kwiatów, a nawet przez chwilę w tle pojawia się jakby zapach wilgotnej ziemi. Z czasem Ostara robi się lekko miodowa, pojawiają się inne kwiaty, ale nadal żonkile są najbardziej wyczuwalne.
Żywy, radosny zapach, jeden z moich ulubionych tej firmy. Trwałość dobra, choć mogłoby być ciut lepiej.

Bardzo dziwny zapach, początek przyciąga i odpycha jednocześnie. Taka jakby gęsta zieleń, dużo ziół, cytrusy. Potem pojawia się coś co nazwałam sobie chemiczną sosną, a to dlatego, że jest to dziwaczna nuta - niby czuję zapach sosny, ale z czymś niepokojącym w tle. Zawsze gdy wącham One Man Show na tym etapie, myślę, że tak mogłoby pachnieć na jakiejś obcej planecie (pozdrawiam wszystkich lubiących sci-fi) :) Kolejny etap zapachu jest słodkawy, skórzano-przyprawowy. Niełatwe perfumy, ale mimo, że powstały blisko czterdzieści lat temu, nie powiedziałabym, że są retro. Przeciwnie, gdyby dać One Man Show modny flakon, eleganckie pudełko oraz dużo wyższą cenę, mógłby zrobić karierę jako niszowe pachnidło. Mnie się bardzo podoba, ale zakupu w ciemno nie polecam.

Skórzany irys.
Świetny zapach, piękny, ciężki irys oraz wyrazista skóra. Perfumy sprawiają wrażenie gęstych, jakby oleistych, są bardzo intensywne. Męskie perfumy, które mają w sobie skórzane nuty zazwyczaj mi się podobają, tutaj dodatkowo zazdroszczę panom irysa. Naprawdę piękne ujęcie tego kwiatu (w damskich perfumach irys rzadko na mnie ładnie na mnie pachnie). Baza ciepła i sucha, obok skóry czuję tutaj coś co kojarzy mi się z nadpalonym drewnem. DHP widzę raczej jako elegancki wieczorowy zapach, a jeśli użyty w dzień, to na specjalne okazje. Polecam :)

Na mojej skórze dominuje konwalia z gardenią, w tle jaśmin, piżmo, pod koniec odrobinka wanilii. Podoba mi się, że piżmo zostało użyte z wyczuciem, nie spycha kwiatów na dalszy plan tylko jest dla nich dyskretnym tłem.
Dla mnie White Shoulders pachną dziewczęco, może to przez konwalie? Jakoś tak mi się kojarzą: z dziewczęcością, niewinnością, delikatnością, świeżością (zaznaczam, że po tym, jak przebrzmi początek, który jest intensywny, mocno białokwiatowy). Kojarzą mi się też z wiosną i to chyba najlepsza pora dla tych perfum.
Dla wielbicielek białych kwiatów.

Motywem przewodnim tych perfum jest cytrynka, która przewija się od początku do prawie samego końca. Najpierw towarzyszy jej lawenda i cyprys, potem wanilia i nuty drzewne. Zapach odbieram jako aromatyczny, dość pikantny, lekko słodki, ciepły i odświeżający jednocześnie. Jest w nim coś radosnego :) Ma dobrą trwałość i mimo niskiej ceny nie pachnie tanio (cena mnie zresztą zaskoczyła, nie wiedziałam wcześniej ile kosztują). Bardzo mi się podoba, myślę, że mogą go polubić zwłaszcza wielbiciele klasyków, perfum o typowo męskim brzmieniu. Przypuszczam, że dla wielu osób Colors może być nieco retro, głównie przez połączenie lawendy i cytryny, popularne w starszych zapachach.

Made for girls, not women :)
Mocno owocowy zapach, który przez kilka minut brzmi dość naturalnie, zanim zmieni się w typowy słodki syntetyk. Delikatny zapach dla dziewczynek (i w tej kategorii daję mu dwie gwiazdki), trwałość słaba.

Bardzo słodki zapach, taki jakby karmelowo-waniliowy, z niewielkim dodatkiem cytrusów. Nie w moim guście choć lepszy od Pink Sugar tej firmy (ale gorszy od Black Sugar). Trwałość dobra, flakon w stylu odpustowej elegancji.

Ekstremalnie słodkie, jakby jeść jednocześnie watę cukrową z bitą śmietaną. Tylko dla wielbicielek jadalnej słodyczy w perfumach.

Bardzo przyjemna woda kolońska, teoretycznie uniseks i znam kobiety, które go używają, ale mnie jednak kojarzy się męsko. Przyjemne neroli, którego jest w sam raz, do tego cytrusy i kwiat pomarańczy - całość daje wrażenie czystości, świeżości, lekkości. Myślę, że będzie fajnie pachniał o każdej porze roku, ale najlepiej spełni swoje zadanie w upalne dni - jest stworzony by dawać uczucie chłodu i odświeżenia. Uważam, że nadaje się na prezent, a przynajmniej ja go kiedyś podarowałam i zapach się spodobał. Ciekawy flakon.

Marzą mi się perfumy, w których będą idealnie odwzorowane kwiaty lipy w pełni rozkwitu. Takiej lipy niestety jeszcze nie znalazłam, choć ta w L'ete en Douce też jest całkiem przyjemna. Zapach jest zielono-kwiatowy, początkowo trawiasty, z domieszką takiej jakby nie do końca rozwiniętej lipy, później wyczuwalne również siano. Nie podoba mi się ostatni etap zapachu, jest dziwny i początkowo kojarzył mi się z szarym mydłem, ale jest to raczej szare mydło + płyn do płukania tkanin. Trwałość 4-5 godzin.

Dostałam próbkę do jakichś zakupów, ale schowałam do szuflady bez testowania zrażona Charlie Blue. Robię porządki w zapachach i w końcu zdecydowałam się przetestować. Początkowo wyczuwalne owoce (głównie brzoskwinia, śliwka) następnie kwiaty (jaśmin), z leciutko orientalnym i słodkim wykończeniem. Całkiem niezły, ma bardzo dobrą trwałość, dobry na jesień i zimę.

Najlepszy z zapachów Britney jakie testowałam, ogólnie całkiem niezłe perfumy z kategorii owocowo-kwiatowych. Believe kojarzy mi się z kwaskowato-słodkim sokiem z egzotycznych owoców, z dodatkiem paczuli, która dodaje zapachowi charakterku. Wydaje mi się, że najlepszą porą dla niego jest wiosna i lato. Wada - perfumy bliskoskórne, jeśli ktoś lubi roztaczać wokół siebie intensywny zapach, to Believe trzeba się mocno spsikać, żeby osiągnąć ten efekt.

Trudny zapach. Mocny, bezkompromisowy, zwierzęcy, brutalny - takie określenia przychodzą mi na myśl. Początek jest ostry, świdrujący, czuć jakieś gorzkie zioła i cytrusy, spod nich powoli wychodzi tytoń. Potem nadciągają inne składniki, ale rozpoznaję tylko miód, który jest bardzo wyraźny. Całość nadal bardzo mocna. Czuje się, że to perfumy z gatunku retro, właściwie dopiero baza brzmi w miarę współcześnie i jak dla mnie, mniej deprymująco :) Napisać, że to męski zapach, to jak nic nie napisać, bardziej pasuje określenie samczy :) Odradzam zakup w ciemno, chyba, że ktoś lubi wyzwania i mocne przeżycia :) Trzeba mieć mocny charakter żeby unieść Bossa Number One.

Nieco syntetyczny, ale dość uniwersalny, bezpieczny zapach na jesień, wiosnę i chłodniejsze letnie dni. Czuję głównie pieprz, wetywerię i trochę drzewnych nut. Nie podoba mi się początek zapachu, który brzmi najbardziej sztucznie, zwłaszcza ta "mandarynka". Nie jest to zapach z gatunku tych, które najbardziej podobają mi się na mężczyznach, ale wolę to niż popularne ulepki.

Widzę, że na Dolce.pl wersje edp, edt i poudree są razem - są między nimi różnice, więc króciutko opiszę je osobno.

Woda toaletowa jest zielona, gorzkawa, bardzo chłodna. Na początku wyczuwalna jest charakterystyczna zieloność - to galbanum, do tego dochodzą ładne cytrusy. Z czasem zapach robi się wetyweriowo-irysowy, dość wytrawny i zarazem elegancki. Trwałość świetna. Pięć gwiazdek.

Woda perfumowana - 19tka w tej wersji jest cieplejsza. Czuję tu więcej galbanum niż w wersji edt (dla mnie to zaleta), jest irys, jest wetyweria, ale dochodzą też kwiaty, spośród których umiem rozpoznać tylko ylang-ylang i bardzo ładną różę. To dzięki tym kwiatom całość jest cieplejsza niż edt, ale jednocześnie nie robi się słodka. Róża nie dominuje, ale sprawia, że zapach - dla mnie - jest romantyczny. Trwałość podobnie jak wersji edt, świetna. Pięć gwiazdek.

19tka Poudre to wersja stworzona z myślą o tych, dla których klasyczne dziewiętnastki są niezbyt przystępne. W tej wersji jest bardzo mało galbanum, które stanowiło pierwszą trudność (dla niektórych nie do przejścia), dodano za to piżmo. Przez moment zapach przypomina chłodną i szorstką 19edt, ale potem pojawia się ogrom piżma i to sprawia, że zapach jest mydlany, a przynajmniej dla mnie wbrew nazwie jest on mało pudrowy, raczej mydlano-irysowy. Zapach ładny, bezpieczny, trwałość wyraźnie gorsza od poprzednich, na mnie znika po 4 godzinach. Trzy gwiazdki.

Jeszcze jedno, jak zawsze przeczytałam wszystkie wcześniejsze komentarze i widzę, że ktoś bulwersuje się, że ktoś inny czuje w dziewiętnastce marchewkę. Nie ma się co oburzać, marchewkowa niespodzianka na skórze to zazwyczaj sprawka irysa, oczywiście jeśli w nutach nie ma marchewki ;)

Znam dziewczynę, na której Diorella pięknie pachnie delikatnymi kwiatami i dlatego zapach dostaje trzy gwiazdki. Na mnie niestety pachnie stęchłym kompotem. Nie polecam kupna w ciemno, ale wypróbować warto.

Swego czasu podobał mi się ten zapach, ale ponieważ staram się ograniczać moje perfumowe zapędy, zrealizowałam postanowienie: podobają Ci się perfumy? Usiądź i poczekaj, aż ci przejdzie! I całe szczęście, bo teraz nie mam pojęcia, co mi się w L'Absolu podobało. Zapach to głównie intensywne, duszące białe kwiaty oblane palonym cukrem. Wyczuwam bardzo dużo jaśminu i coś jeszcze, może kwiat pomarańczy? (producent obiecuje moją ukochaną tuberozę, ale nie czuję jej nic a nic). Z czasem pojawia się paczula, również w wersji na słodko. No cóż, perfumy mnie zmęczyły, ale myślę, że mogą spodobać się wielbicielkom kombinacji: intensywna słodycz + białe kwiaty.

Początkowo wbrew nazwie zapach nie jest pudrowy, tylko kremowy. Łagodny zapach kwiatów i kremowość sprawiają, że mam wrażenie jakbym przed chwilą wzięła kąpiel i wysmarowała się świetnej jakości balsamem do ciała. Bardzo fajne odczucie. Na mnie ten zapach jest bardziej kwiatowy niż podstawowa wersja, kwiaty przeważają nad piżmem, czuję je, aż do końca. W pewnym momencie zapach z kremowego zmienia się w delikatnie pudrowy, ale jest to nowoczesny pudrowiec, żadnych nut retro, nie ma też wrażenia "pylistości", które czasem występuje w pudrowych perfumach. Zapach dość cielesny, intymny, jak i pozostałe rodriguezy. Dobra trwałość, ładny flakon.

Elegancki zapach zbudowany wokół ładnie podanego kwiatu pomarańczy. Do tego odrobina niezbyt słodkiej wanilii. W nutach producent podaje zielony migdał, niestety nie wiem jak pachnie i na podstawie tych perfum też się nie dowiem (rządzą kwiaty pomarańczy). Te perfumy z jednej strony dają wrażenie świeżości, z drugiej są delikatnie ciepłe. Dobra trwałość, piękny flakon, polecam na wiosnę i lato.

Poczekalnia w przychodni. Długi, słabo oświetlony korytarz, po jego obu stronach drzwi do gabinetów lekarskich. Pod ścianami krzesła, siedzę na jednym z nich blisko gabinetu zabiegowego, dzięki czemu za każdym razem gdy drzwi się otwierają dobiega mnie wyraźny zapach bandaży, środków odkażających i innych specyfików, tworzących charakterystyczny aromat tego typu pomieszczeń. Ten sam zapach, tylko mocno rozrzedzony, unosi się na korytarzu. Tak mi przez większość czasu pachnie L'eau de Paille - pod koniec wysładza się, robi się takie syntetyczne nie wiadomo co. Jeden z najbardziej nieciekawych zapachów Lutensa.

Versace nie oparł się modzie na oud i wyszło całkiem nieźle. Powiedziałabym, że to oud dla początkujących (nosa mi nie urwało, a nie przepadam za oudem). Wbrew nazwie, nie jest to tutaj dominujący składnik, wyczuwam raczej mieszankę nut drzewnych, przypraw i oudu. Przez większość czasu zapach jest niezbyt słodki, jakby szorstki, suchy i pylisty. Trochę wysładza się i łagodnieje pod koniec. Elegancki, wieczorowy, jesienny, trwałość przeciętna.

Drzewny, przyprawowy, wyważony, dość elegancki codzienny zapach. Czuję w nim głównie cedr i pieprz, jest leciuteńko pikantny i ziołowy, a jednocześnie ma w sobie coś świeżego. Do stosowania przez cały rok, chociaż myślę, że najlepsza pora dla Quorum Silver to wiosna, lato i wczesna jesień. Nie dla fanów słodkich zapachów (nie czuję w nim słodyczy) ani dla nastolatków, chyba, że lubią takie klimaty. Dobra jakość, a cena zaskakująco niska (i niech tak zostanie). Uważam, że nadaje się na prezent, a przynajmniej ja go będę mieć w pamięci przed świętami.

Początek jest cierpki, rześki, potem czuję głównie tytoń oraz słodką lawendę i do tego momentu, czyli przez jakieś pół godziny od aplikacji, Zegna Forte jest całkiem przyjemnym zapachem. Bez szału, ale może być. Niestety potem trochę za bardzo się wysładza jak na mój gust, robi się z niego typowy banalny słodziak jakich wiele. Raczej na jesień i zimę.

Ultra ulep.
Cóż, nie będę ukrywać, nie jestem wielbicielką serii Le Male. Wręcz przeciwnie, klasyczny Le Male to moja trauma zapachowa. Ten też nie jest lepszy. Żeby nazwać przesłodzony, duszący zapach ultra samcem, to trzeba mieć albo przewrotne poczucie humoru albo za dużo wypić ;). Trwałość i projekcja Ultra Male niestety bardzo dobra.

Zużyłam dwa flakony klasycznego Shalimara, w tym bardzo stary egzemplarz i w przeciwieństwie do zieloonomi uważam, że zapach nie przypomina klasyka. Są to tak dalekie echa pierwowzoru, że perfumy powinny mieć inną nazwę. Przyznam, że gdy zobaczyłam tę limanowiankę na stronie dolce, popędziłam do perfumerii poznać zapach - bardzo podoba mi się flakon i miałam nadzieję, że Shalimar Souffle spodoba mi się na tyle, że będę mieć pretekst do zakupu :). Niestety, perfumy są dla mnie zbyt zwyczajne... Początek to cytryna, potem jaśmin i wanilia. Dużo jaśminu i wanilii. Mimo, że mnie nie zachwycił, polecam ten zapach, jest kobiecy, pudrowy, nie jest ulepkiem. Cena na Dolce.pl bardzo atrakcyjna, biorąc pod uwagę, że to limitowana edycja. No i ten piękny flakon!

Nosi ten zapach mój znajomy, zaczepiłam też kiedyś pewnego pana w sklepie żeby spytać czym pachnie. To były właśnie te perfumy. Ciekawy, męski, z charakterem: skóra, dużo wetywerii w otoczce nut drzewnych. Na mnie pachniał rozgrzaną smołą, ale to szczegół, na męskiej skórze pachnie obłędnie :).

Magdalena Q., jeśli zdecydujesz się przetestować zapach, to mam nadzieję, że podzielisz się wrażeniami :).
Nuta przejrzałych owoców w perfumach potrafi być ciekawa, ale fajnie by było, gdyby to były w miarę realistyczne owoce, te niestety nie są... Podobnie jest z syntetyczną nutką, lubię różne zapachowe dziwadełka i bywają perfumy w których ma się wrażenie, że syntetyczność jest zamierzona - to jest fajne. W Viva la Juicy całość brzmi tanio, trochę jakby był robiony z resztek po innych zapachach.

Parti Pris to typowy kwiatowiec. Bardzo króciutko wyczuwam mandarynkę, potem już tylko kwiaty. Początkowo kwiat pomarańczy walczy z tuberozą o to, który mocniejszy, ale przegrywa i zostaje tuberoza z ylang-ylang. Mimo obiecujących składników w bazie, niestety ich nie wyczuwam, bo zapach bardzo się na mnie wysładza. Czuję jakieś drewienka utopione w słodyczy. Szkoda, bo mimo, że nie ma w nim nic odkrywczego, zapowiadał się na przyjemne kwiatowe perfumy. Mimo wszystko polecam wypróbować, zwłaszcza wielbicielkom kwiatów i słodyczy w perfumach.

Początek Blanche Immortelle to delikatne kwiaty z nutką pomarańczy. Główna nuta - kocanka - pojawia się dość szybko, jest raczej łagodna. Tutaj kilka słów wyjaśnienia dla tych którzy nie wiedzą jak ona pachnie. Dla mnie kocanka w naturze ma dość intensywny, ziołowo-miodowy aromat, z delikatnie korzenną nutą w tle. W Blanche Immortelle kocanka pachnie podobnie, ale dużo delikatniej, jest taka jakby rozmyta. Tak ja ją odbieram, ale pamiętajcie, że kocanka może być problematycznym składnikiem w perfumach, ponieważ czasem jest odbierana jako kostka rosołowa, maggi czy ogólnie rosół. Z tego powodu jeśli nie znacie kocanki, lepiej nie kupować perfum w ciemno, no chyba, że lubicie ryzyko :). Wracając do perfum, czuję w nich jeszcze nutkę kawy posłodzonej brązowym cukrem. Zapach ma dobrą trwałość, jest bliskoskórny. Myślę, że to typowy uniseks, nie przechyla się ani w damską, ani w męską stronę.

Dojrzałe soczyste śliweczki zalane rumem i zostawione na dłuższy czas, do tego skóra i spora dawka słodyczy. W nutach jest oud, nie znoszę tego składnika (na sobie), ale tu na upartego można wyczuć jedynie delikatną oudową poświatę w tle. Całe szczęście :). Zapach intensywny, otulający, długo wyczuwalny. Mimo, że są tu trzy rzeczy które powinny mnie odrzucić (rum, oud, słodycz), moje myśli krążą wokół zakupu flakonu. Zastanawiam się czy zapach nie skręca za bardzo w męską stronę oraz czy na dłuższą metę ta słodycz mnie nie zmęczy, gdyby nie to, Gold Leather byłby już mój :). Myślę, że to świetny zapach na jesień i zimę.

Słodki, nawet bardzo słodki zapach. Kojarzy mi się z posklejanymi landrynkami leżącymi koło trochę przejrzałych owoców, z papierkiem od cukierka, który jest upaprany karmelkiem, leżącym koło przejrzałych owoców - czymś w ten deseń. Zapach jest bardzo syntetyczny, czuć na przykład, że Viva la Juicy jest owocowy, ale czym konkretnie pachnie nie potrafiłam zgadnąć i musiałam spojrzeć w nuty, a nie lubię tego robić. Producent na swojej stronie podaje soczystą mandarynkę i dzikie jagody. No cóż, mandarynki nie wyczuwam, więc to miały być dzikie jagody... Cieszę się, że w naturze jeszcze na takie nie trafiłam :). Trwałość niezła, bliskoskórne.

Początek jest cytrusowo-kardamonowy, dość szybko pojawia się imbir i to on staje się najbardziej wyczuwalny. Potem dochodzą goździki i kadzidło, Zirh robi się kadzidlano-dymny. Dla tych, którzy obawiają się kadzidła w perfumach - tutaj jest ono podane całkiem przystępnie, może być dobrym wyborem dla osób, które nie miały wcześniej do czynienia z tym składnikiem w swoich perfumach, a chciałyby wiedzieć jak może ono brzmieć na skórze. Bardzo lubię kolejną fazę zapachu, w której do kadzidła dołącza coś co wybrzmiewa, jak tlące się drewno owocowe (a przynajmniej mnie tak kojarzy się ten słodkawy dymek). Baza tych perfum jest fajna, a całość brzmi według mnie nostalgicznie. Trwałość przeciętna, bliskoskórne. Zirh to dobre, męskie perfumy za przystępną cenę.

Ciekawe perfumy. Kupiłam je w ciemno na prezent, gdy tylko pojawiły się na rynku kierowana osobistą zachcianką - chciałam wiedzieć czy flakon wygląda na żywo tak fajnie jak na zdjęciach (wygląda). Zapach patrząc na nuty wydawał mi się nowoczesny, a jednocześnie bez udziwnień, które mogłyby zniechęcić obdarowanego. I rzeczywiście. Gentleman dobrze wpisuje się w popularne obecnie zapachy, ale nie jest jednocześnie kopią czegoś innego. Początek to bardzo dużo grejpfruta, spod którego po jakimś czasie przebija kardamon, następnie jakieś zielone łodygi i zielska (wetyweria), potem leciutko się wysładza. Czuć lekko herbacianą nutkę, dla mnie jest to raczej zielona z dodatkami niż czarna herbata. Przez większość czasu zapach jest jakby musujący, producent nazwał tę nutę szampanem, niech mu będzie :). Dobry, dość elegancki zapach na dzień.

Cała popielniczka niedopałków papierosów, które ktoś wrzucił do bardzo słodkiego, esencjonalnego wina. Pety w porto :). Z czasem zmienia się w zapach wiśniowej cygaretki. Nic specjalnego.

Mam w głowie "szufladki" do których chowam poznane perfumy. Jedna z nich nosi nazwę "bezpieczne" i tutaj wylądowała Gabrielle. Niestety, zapach jest tak bezpieczny, że aż przesadzili z tym bezpieczeństwem ;). Pachnie mocno rozwodnionymi cytrusami i delikatnymi kwiatami co daje poprawny, przyjazny i dość nudny zapach. Kojarzy mi się z białą bluzką. Gabrielle ma jedną zasadniczą wadę - jest bardzo nietrwała.

Bomba kwiatowo-owocowa, tak świetnie zmieszana, że trudno wyodrębnić poszczególne składniki. Jest tu sporo kwiatów, takich w pełni rozkwitu, spomiędzy nich przebija soczysta, dojrzała śliwka i anyż. Kojarzy mi się z sierpniem, ale najbardziej lubię go nosić jesienią. Zapach jest bogaty, trwały i słodkawy (ale słodyczą owoców, a nie cukierni). Raczej nie spodoba się bardzo młodym dziewczynom ani wielbicielkom spokojnych czy złożonych z niewielu nut perfum. Pozostałym polecam wypróbować czwarty numerek - to bardzo dobra jakość za niewygórowaną cenę.

Piękny tuberozowy zapach. Na początku krótko wyczuwalny jaśmin, baza lekko drzewna, cała reszta to kremowa, powiedziałabym, że jakby śmietankowa tuberoza. Intensywne, kobiece perfumy o dobrej trwałości, raczej blisko skórne. Polecam wielbicielkom białych kwiatów, zwłaszcza tuberozy.

Za mało absyntu w tym absyncie, ale i tak to interesujące perfumy. Mocno wyczuwalna wetyweria i zioła. Zapach słodko-gorzki, w tle odrobinę dymny, drzewny, lekko ziemisty.

Tylko dla wielbicieli tuberozy, która występuje tu w roli typowego dla siebie killera ;), zapach bardzo mocny, bardzo trwały, bardzo tuberozowy. Poza tym kwiatem czuję jeszcze jaśmin (w nutach nie podają), w tle sporo goździków i trochę pieprzu. Całość brzmi tak jakby metalicznie. Z upływem czasu Gold Flowers ociepla się, traci "metaliczność" i staje się kremowy.

Początek bardzo syntetyczny (jakaś gryząca chemia), gdy ta chemiczność osłabnie zapach robi się przyjemnie iglasto-kardamonowy i byłoby fajnie gdyby tak zostało. Niestety potem Wow robi się mdły, przypuszczam, że za sprawą kaszmeranu (nie po drodze mi z tym składnikiem). Jak dotąd, najlepszym męskim zapachem tej firmy pozostaje dla mnie Nightflight.

Jestem zaskoczona przewijającymi się opiniami, że to delikatny zapach. Na mnie to rozwrzeszczane białe kwiaty utopione w miodzie i cukrze, plus bardzo syntetyczna malina. Dla wielbicielek słodkich, intensywnych zapachów.

Wytrawna, szorstka świeżość - to przychodzi mi na myśl gdy pachnę Cristalle. Być może dlatego, że na mnie kwiaty w tych perfumach są prawie niewyczuwalne, zapach idzie w kierunku cytrusów i wetywerii, wybrzmiewa chłodno, zielono i niezwykle elegancko. Kojarzy mi się z poranną rosą, z łodyżkami roślin pokrytymi kroplami deszczu. Z drugiej strony wszystko zależy od skóry, znam osobę na której Cristalle pachnie kwiatami i sianem :) Bardzo dobra trwałość. Polecam wielbicielkom zapachów niesłodkich, świeżych, dystansujących... Oraz Panom, bo tak jak napisała katefit, obecnie ten zapach może być uniseksem.

Lekki, żywiczny oriencik dla lubiących mirrę w perfumach. Ta żywica jest wyczuwalna praktycznie od początku, najpierw jest delikatnie mirrowo-ambrowo, potem pojawia się gałka muszkatołowa. Zapach jest słodkawy, ale nie przesłodzony, ciepły, przez pewien czas jakby delikatnie czekoladowy. W bazie pojawia się odrobina ziemistej paczuli, mirra nadal dobrze wyczuwalna. Fajny, dość elegancki męski zapach, zwłaszcza na jesień, ale powinien dobrze się sprawdzać w pozostałych porach roku (poza upałami).

Kwaskowate otwarcie, potem głównie jaśmin i róża. Skóry nie wyczuwam, a szkoda. Nie w moim stylu, ale mogą się podobać, zapach jest spokojny, delikatny, bliskoskórny.

Nie wiem, być może jest tu coś czego mój amatorski nos nie ogarnia, a co uzasadniałoby ceny zapachów Kiliana... Jednak dla mnie Water Caligraphy to jaśminowo-wodny szampon, zapach znajomy z półek sieciowych perfumerii, sporo produktów pachnie podobnie do tych perfum. Z drugiej strony, szamponem pachnie się krótko, dzięki Kilianowi każda wielbicielka tej nuty w perfumach może pachnieć "szamponowo" przez kilka godzin :)

Zapach jest dość prosty: najbardziej wyczuwalna jest limonka i wiórki kokosowe, w bazie wanilia i mirra, całość ciepła, kremowa, przyjemna. Nie mam pojęcia dlaczego mi się podoba, bo jest kompletnie nie w moim stylu, ale ma coś w sobie. Dobra trwałość i projekcja, fajny flakon.

Imbir w kapelutku :)
W Twilly wyczuwam tylko imbir i delikatne, rozmyte kwiaty (głównie łagodną tuberozę). Imbir jest tu bardzo wyraźny, lekko pikantny, wibrujący, daje trochę zadziorny, zawadiacki efekt i to mi się bardzo podoba. Używając Twilly miałam wrażenie jakbym była owinięta niewidocznym lekkim szalem, ponieważ zapach nie osiadał na skórze tylko utrzymywał się tuż nad nią i przez to przy każdym ruchu był bardziej wyczuwalny. Twilly według mnie najładniej pachnie wiosną, jesienią i w chłodniejsze letnie dni. W cieplejsze dni tracił lekkość, stawał się ociężały, taki jakby oklapnięty. Trwałość bardzo dobra, śliczny, nieco staroświecki flakonik.

Troszkę cytrusów, rozmyte kwiatki, syntetycznie brzmiący sandałowiec i piżmo - ot, taki zwyklaczek. W środkowej fazie zapachu robi się kremowy, całość nie jest przesłodzona. Moim zdaniem Joy pachnie tanio, nie jest elegancki ani wyrafinowany, a za tę cenę od Diora wymagam więcej. Jeśli pracujesz w biurze lub innym miejscu gdzie przebywa dużo ludzi i szukasz nieinwazyjnych perfum, Joy może być dla Ciebie. Może, bo za niższą cenę da się znaleźć o wiele lepsze perfumy :)

Świeży, cytrusowo-kwiatowy zapach. Cytrusy są kwaskowate, jak się bardzo uprzeć da się wyczuć yuzu. Reszta to delikatna jaśminowa chmurka i trochę wanilii. Zapach lekko wysładza się pod koniec, ma dobrą trwałość, projekcja jest bliskoskórna. Perfumy z gatunku "bezpiecznych", można je użyć do biura, na uczelnię, nadają się na prezent.

Izia jest głównie różana. Początek kwaskowaty, dalej róża doprawiona pieprzem i piżmo. Słodkawe, ale nie ulepkowate perfumy, wyczuwalne około 7 godzin. Całkiem niezłe, ale ogólną ocenę obniżam, ponieważ na mojej skórze pod koniec róża robi się bardzo chemiczna, pachnie jak kiepskiej jakości marmolada napakowana sztucznymi aromatami. W połączeniu z piżmem daje to nieciekawy efekt. Dość bezpieczny zapach pasujący na wiele okazji, ładny flakon pasujący do zawartości.

Kwiatowo-owocowe, delikatne (ale o dziwo trwałe) perfumy. Kwiaty to według producenta orchidea i jaśmin. No może, może, ja nie umiem wyczuć tu żadnych konkretnych kwiatów, jedynie mogę napisać, że brzmią całkiem fajnie i nie są przesłodzone. W tle dobrze wyczuwalne cytrusy. Całość nieskomplikowana, ale przyjemna i radosna. Trwałość około 6 godzin, kolor flakonu pasuje do zapachu, chociaż on sam niestety jest dość tandetny (ale przy tej cenie trudno oczekiwać cudów).

Mała uwaga na początku - piszę o wodzie perfumowanej. Woda toaletowa pachnie inaczej, wspominam o tym, bo widzę, że w niektórych recenzjach zapachy te są traktowane wymiennie. Narciso Rodriguez for Her edp na mojej skórze ma dwa etapy, każdy jest inny i kojarzy mi się z czymś innym. Pierwszy etap jest mocno konwaliowy. Konwalie początkowo delikatne, szybko zaczynają wybrzmiewać tak intensywnie, jakbym wąchała cały ich wielki bukiet. Kojarzą mi się wtedy z niewinnością, wiosną, dziewczęcym wdziękiem. Kiedy nuta konwaliowa przygasa, pojawia się delikatna róża i piżmo. I ten etap nie niesie już takich niewinnych skojarzeń, przeciwnie, perfumy robią się kobiece, intymne - do tego stopnia, że nie wyobrażam sobie nosić ich w ciągu dnia. To uwodzicielski, randkowy zapach, na wieczór we dwoje. Intensywne, bardzo dobra trwałość, ładny flakon.

Na mojej skórze Knot pachnie bardzo intensywnie białymi kwiatami (neroli, kwiat pomarańczy) i piżmem. Kwiat pomarańczy jest tu szczególnie dobrze wyczuwalny. Zapach szybko robi się mydlany, powiedziałabym, że to drogie, kwiatowe mydło. Nie przepadam za tego typu perfumami więc dałam je w prezencie mojej mamie i na niej pachną dużo lepiej - wyczuwalna jest lawenda, całość delikatnie się wysładza. Myślę, że nie są to perfumy do zakupu w ciemno, chyba, że ktoś lubi mydlane nuty i kwiat pomarańczy. Dość trwałe.

Dość ciekawe, trochę mleczne, trochę kwiatowe, z wyczuwalnym pieprzem. Najbardziej podoba mi się baza zapachu, pachną świeżością, rześkim powietrzem po burzy (nazwa zapachu całkiem trafna). Niestety na mojej skórze są nietrwałe.

Patrząc na flakon można przypuszczać, że w środku będzie intensywny, może nawet wieczorowy zapach. Nie tym razem. Versace Dylan Blue pachnie na mnie jak szampon - jakieś bliżej niezidentyfikowane kwiatki, jakieś owocki, wszystko mocno rozwodnione. Dla wielbicielek delikatnych owocowo-kwiatowych zapachów. Myślę, że mogą też być dobrym prezentem dla nastolatki.

Loewe 7 Natural odbieram jako wersję podstawową przedstawioną w pastelowych barwach. Czuć wspólne nuty, pewne podobieństwo, choć Natural jest dużo lżejszy i bardziej odpowiedni na cieplejsze dni. Ktoś poniżej napisał, że nie czuć w tym zapachu goździków, które są w starszej siódemce. Ja je czuję. Opisałabym ten zapach jako świeżo-kadzidlany ze szczyptą goździka. Otwarcie to dla mnie morska bryza z yuzu, następnie delikatna smużka kadzidła i powiew goździków. Bardzo ciekawy i niepopularny, rzadko go na kimś czuję, a szkoda.

Piękny zapach. Może zabrzmi to dziwnie, co teraz napiszę, ale tak mi się "siódemka" kojarzy - dla mnie to kompot z kwaśnych jabłek doprawiony dużą ilością goździków + trochę kadzidła. Nuta goździków jest na początku bardzo silna, mam wrażenie jakbym wsadziła nos do torebki z tą przyprawą. Potem dołączają jabłka, zapach zyskuje cierpką świeżość, aż wreszcie pojawia się kadzidło i całość zyskuje głębi. Świetny męski zapach, szkoda, że tak mało popularny.

Rozwodniona, nieco syntetyczna marakuja z mnóstwem grejpfruta. Dość silnie wybrzmiewają "wodne" nuty, które przypominają męskie zapachy z lat dziewięćdziesiątych. Przyjemny zapach, obawiałam się, że będzie to przesłodzony, pudrowy zapach, ale nie, jest słodkawo-kwaskowy, dość rześki. Trwałość - jak na serię AA - niezła.

Zapach owocowo-różany, kwaskowo-słodki. Początkowo bardzo kwaśny, odbieram go jako czerwone porzeczki z limonką, następnie owocowy, tym razem czerwone i czarne porzeczki z delikatną różą w tle. Potem dołączają drewienka. Ma dużego plusa za to, że nie wysładza się przesadnie na mojej skórze, a czytałam opinie, że jest zbyt słodki. Według mnie przyjemne, porzeczkowo-różane perfumy, o dobrej trwałości, fajne na wiosnę i lato.

Lovely - ładny, lawendowy piżmak, tak można go najkrócej opisać. Ale ponieważ lubię sobie popisać, na trzech słowach się nie skończy ;) Zapach rzeczywiście jest podobny do NR for Her, zwłaszcza w późniejszej fazie zapachu, kiedy przebrzmi lawenda. Na mnie jest ona wyczuwalna od początku, a dokładniej, po alkoholowej nucie (wg producenta ma to być martini), którą jeśli o mnie chodzi, mogli sobie darować. Lawenda wybrzmiewa tutaj dość chłodno, w połączeniu z piżmem sprawia, że zapach jest delikatny i relaksujący. Kojarzy mi się z kryształem górskim, z czystością - białą sukienką albo koszulą świeżo wypraną i wysuszoną na wietrze. Lovely to perfumy, które określiłabym jako bezpieczne, uniwersalne, najładniej pachną wiosną, wczesną jesienią albo w chłodne letnie dni. Trwałość średnia, bliskoskórne.

Krem orzechowo-karmelowy z dodatkiem paczuli. Słodko-mdlący zapach, do tego stopnia, że czułam się lepka od tej słodyczy. Bardzo dobra trwałość i ładny flakon, ale zapach zdecydowanie nie dla mnie. Polecam wielbicielkom jadalnej słodyczy w perfumach.

Bardzo lubię te perfumy, kiedy je noszę, zawsze przychodzą mi na myśl dwa inne zapachy, z którymi mi się kojarzą. Pierwszym z nich jest dawny Shalimar, z którym Bijou Romantique ma wspólnego irysa. Lubię zapach irysów w naturze, ale w perfumach najczęściej wybrzmiewają na mnie nieciekawie, głównie pachną świeżo wykopaną z ziemi marchewką albo mokrą tekturą co nie wprawia mnie w zachwyt ;) Tutaj irys jest piękny, pudrowy, bardzo "shalimarowy", jest wyczuwalny długo i wyraźnie. Poza irysem, który na mojej skórze dominuje, w otwarciu wyczuwam cytrusy, później trochę ylangu. Baza perfum jest słodka, ciepła, za sprawą sporej ilości wanilii i benzoesu, a to sprawia, że zapach sprawdza się od jesieni do wiosny, ale nie noszę go latem, bo robi się zbyt słodki i męczący. W Bijou Romantique jest coś nostalgicznego, jakaś melancholia, jakaś tęsknota, kojarzy mi się ze wspominaniem przeszłości - i ten klimat z kolei bardzo przypomina mi jedne z moich ukochanych perfum, L'Heure Bleue Guerlaina. Różnią się tym, że w "Niebieskiej Godzinie" melancholijny smutek pozostaje do końca, a w Bijou Romantique ciepła, przyjemna baza jest jak promyk nadziei, jak obietnica nadchodzących miłych chwil :)

Dla wielbicielek zapachów gourmand. Cashmir pachnie jak deser waniliowo-śmietankowy ze szczyptą cynamonu, udekorowany brzoskwiniami. Ciepły, otulający, przyjemny, ale nie w moim typie (wolę starszą, niedostępną już wersję). Dobra trwałość, ładny flakonik.

Do zakupu zachęciła mnie opinia Magdaleny G. :) Jestem bardzo zadowolona, tusz nie skleja rzęs, nie osypuje się. Mam dość długie, ale cienkie rzęsy, nałożenie dwóch warstw tuszu sprawia, że są ładnie pogrubione i rozdzielone. Wygląda to naturalnie, z czego jestem zadowolona, bo nie lubię gdy tusz na rzęsach wygląda jakby była go tona (daje to komiczny efekt). Szczoteczka jest w sam raz, najważniejsze, że nabiera tyle tuszu ile potrzeba, moja poprzednia nabierała za dużo i musiałam ściągać nadmiar przed aplikacją. Ciekawe opakowanie z lusterkiem.

Nazwa perfum mówi czego się spodziewać. Ma być delikatna róża i jest delikatna róża. Trwałość 5 godzin, perfumy nadają się na każdą porę roku, do szkoły, do biura, choć najmniej na zimę, myślę, że będą po prostu za delikatne. Dla wielbicielek róż, zapachów nieinwazyjnych. Dzięki swojej uniwersalności nadają się na prezent.

Jedne z moich ukochanych perfum. Femme to kwiatowo-orientalny zapach, dość słodki, z waniliowo-drzewną bazą i leciuteńkim dymkiem w tle. Perfumy zmieniają się w czasie, co trzeba wziąć pod uwagę testując zapach - można łatwo zrazić się po pierwszych psikach. Powiedziałabym, że początek to wejście smoka - cywet, aldehydy, eksplozja kwiatów, czyli intensywnie, ostro, na bogato, ale dla większości osób - szokująco. Piszę to na podstawie obserwacji, dostaję mnóstwo komplementów za Femme od obojga płci, gdy jednak daję je koleżankom do przetestowania, najczęstsze reakcje to: "podpuszczasz mnie, to nie mogą być te perfumy, na tobie pachną tak pięknie, a to jakiś śmierdziel" :) Kiedy zapach się uspokoi, robi się gęsty, kwiatowy, słodki, trochę miodowy. W ostatnim etapie najbardziej wyczuwam lekko słodkawą wanilię, nuty drzewne i odrobinę bliżej nieokreślonego dymu. Bardzo długo utrzymuje się na skórze. Femme to według mnie zmysłowe, bardzo kobiece perfumy, które pięknie wybrzmiewają jesienią i zimą, choć ja noszę je cały rok, za wyjątkiem upalnych dni. Jest w nich coś optymistycznego, otulającego, podnoszącego na duchu. Podobają mi się od początku do końca, dla mnie to małe perfumowe dzieło sztuki za przystępną cenę, zamknięte w niepozornym, wręcz nieładnym flakonie (nim się niestety nie popisali). Polecam! :)

Bloom to na mnie typowy białokwiatowiec, bardzo zgrabne połączenie tuberozy z jaśminem. Żaden z kwiatów nie przytłacza drugiego, żaden nie dusi (a obydwa to potrafią i to jak!). Bardzo lubię białe kwiaty w perfumach, szczególnie tuberozę, niestety większość moich ulubionych perfum z tym kwiatem to zapachy sprzed lat, często wycofane. Bardzo ucieszyło mnie więc pojawienie się Bloom - mimo, że zapach jest trochę wtórny, musiałam go mieć :) Bloom jest miękki, ciepły i kobiecy. Zapach prawie nie zmienia się w czasie, sądziłam, że nie zostawia "ogona", ale dostałam za niego komplementy kilka godzin po użyciu, czyli jednak jest wyczuwalny przez otoczenie. Śliczny flakon i pudełko.

Vanille Insensee - jak wskazuje nazwa, zapach poświęcony przede wszystkim wanilii, czyli nucie bardzo chętnie eksploatowanej w perfumach. Najczęściej wanilia pojawia się w nich w nich "na słodko", w sposób znany z ciast czy deserów. Czasem też - niestety wcale nie tak rzadko - wybrzmiewa jak tani olejek waniliowy do ciast, co w przypadku drogich perfum nie jest fajne (gdybym chciała pachnieć olejkiem, to bym go sobie kupiła). W przypadku Vanille Insensee mamy do czynienia z zupełnie inną wanilią - wytrawną, niespożywczą, chwilami mam wrażenie, że jakby lekko przypaloną. Zapach jest dość prosty, początkowo cytrusowy, potem wspomniana wanilia, pod koniec robi się delikatnie drzewny, jednak wanilia cały czas gra główną rolę. Zapach określiłabym jako ciepły, suchy, leciutko słodkawy, bardzo ciekawy. Perfumy nie zostawiają "ogona", ale są na mnie są bardzo trwałe. Dobrze mi się je nosi jesienią i zimą. Nie polecam tego zapachu osobom, które lubią słodką, spożywczą wanilię, ta może je rozczarować. Polecam wszystkim pozostałym, zwłaszcza osobom, które do tej pory nie przepadały za tą nutą w perfumach. Może takie jej ujęcie Wam się spodoba? :)

Zdziczały (ale ładny) ogród po deszczu :)
Mokra trawa, mokre zioła o łagodnym zapachu, dużo świeżych róż, trochę mięty - tak mi się kojarzy Florabotanica. Zieleń jest soczysta, świeża, troszeczkę gorzkawa. Ciekawe perfumy dla osób, które lubią zapachy zielono-kwiatowe, róże (jeśli ktoś chciałby je kupić ze względu na te kwiaty polecam testy, znam osoby które róż w tych perfumach nie czują, wg mnie jest ich sporo). Nie polecam wielbicielkom słodyczy, jest jej tu niewiele. Intensywne i bardzo trwałe.

Bardzo ładny zapach na który trafiłam szukając perfum dla osoby, która nie znosi róży w perfumach. Zapach kwiatów, ale lekkich, zwiewnych, nie przytłaczających. Jest to też aromat w pewnym sensie "zielony", chłodny oraz ma jakąś nutkę czystości w sobie. Daje wrażenie spokoju i lekkiego orzeźwienia. Nie jest popularny, a to duży plus jeśli ktoś szuka ciekawych, ale nieobnoszonych perfum. Polecam na lato.

Bardzo przyjemny zapach na lato. Spodziewałam się tropikalnego słodziaka, wręcz ulepku o nieco sztucznym brzmieniu (owoce tropikalne w perfumach często pachną na mnie sztucznie), a okazało się, że to sok ze świeżej marakui z gorzką pomarańczą w tle. Chyba dodatek tej drugiej sprawia, że nie jest ulepnie, ale lekko słodko. Dla mnie to jeden z tych nieskomplikowanych zapachów, które wywołują uśmiech na twarzy i sprawiają, że mam ochotę zostawić wszystko i snuć się leniwie tu i tam z jakimś kolorowym drinkiem w dłoni :) Jedyne, co zmieniłabym w tym zapachu to początek - jest zbyt alkoholowy, ale trwa to jakieś dwie minuty więc da się przeżyć ;)

Delikatny zapach, który kojarzy mi się z ręcznie robionymi czekoladkami sprzedawanymi w galeriach handlowych. W tym przypadku jest to pralinka o jabłkowym smaku. Mimo, że nuty jadalne w perfumach nie należą do moich ulubionych, uważam, że Nina jest urocza, dziewczęca i delikatna. Zapach jest bliskoskórny, słodki, ale nie przesłodzony.

Nowa Aqua Allegoria to dla mnie głównie bergamotka i kardamon. Lubię i jedno i drugie, więc jestem dość zadowolona - byłabym bardziej, gdyby nie środkowy etap zapachu. Ale po kolei. Bergamote Calabria zaczyna się świeżo, bergamotkowo, z odrobinką kardamonu. Po kwadransie zapach na mojej skórze zaczyna się wysładzać, pachnie wtedy jak pudrowe cukierki o cytrusowym smaku :) Ten etap trwa godzinę, jak na wody z serii AA wybrzmiewa intensywnie, ale niestety najmniej mi się podoba. Wolałabym coś, co będzie dawało wrażenie chłodu i orzeźwienia. Po jakimś czasie zapach staje się z powrotem mniej słodki i wtedy najbardziej mi się podoba, wyczuwam przede wszystkim rozgniecione ziarenka kardamonu, jakieś drewienka i w tle słabą herbatkę Earl Grey. Bergamote Calabria jak większość wód z tej serii jest bliskoskórna, o trwałości około 4 godzin (ale przy takich pojemnościach można się dopsikiwać do woli). Wahałam się pomiędzy oceną 3 a 4, dałam 4, bo przypuszczam, że w chłodniejsze letnie dni (noszę teraz, w upały) zapach na mojej skórze będzie mniej pudrowy i słodki, a bardziej kardamonowo-bergamotkowy.

Reve Opulent to delikatne kwiatowe perfumy, które najładniej pachną wiosną i w chłodniejsze letnie dni. Wyczuwam przede wszystkim gardenię, jaśmin i kwiat pomarańczy, później również wanilię, śliwkę i piżmo. Zapach jest subtelny, kobiecy, lekko słodki, po jakimś czasie robi się nieco mydlany, ale nie jest to jakieś tanie mydełko, nie, nadal ma w sobie dyskretną elegancję. Trwałość 7-8 godzin.

Calyx początkowo pachnie grejpfrutem, całym owocem, łącznie ze skórką - co daje charakterystyczny cytrusowo-gorzki, a zarazem orzeźwiający aromat. Po jakimś czasie pojawiają się egzotyczne owoce oraz kwiaty: jaśmin i neroli. Zapach na dzień, raczej na wiosnę i lato, ale raczej nie na upały. Kompozycja ciekawa, ale trwałość taka sobie.

Bardzo przyjemne, nieskomplikowane perfumy na letnie dni. Nazwa trafna, mają w sobie coś radosnego. Wyczuwalna zielona herbata, pieprz, kwiaty, ale najbardziej podoba mi się gorzka pomarańcza.
Nie zwracajcie uwagi na komentarze, że to perfumy dla młodych, Funny jest miłym, lekko dodającym energii zapachem, który nie ma w sobie nic, co ograniczałoby go wyłącznie dla bardzo młodych kobiet. Perfumy są tylko dodatkiem do nas, używanie Funny czy innych radosnych zapachów automatycznie nie sprawi, że będziemy postrzegane jako niepoważne czy infantylne.
Zużyłam z przyjemnością flakonik i kusi mnie zakupić ponownie, zwłaszcza, że są dość trwałe.

Początek jest rześki, następnie perfumy robią się kwiatowo-owocowe, z nutką mięty delikatną na tyle, by zapach był lekki i świeży, ale nie trącił pastą do zębów. Rzeczywiście ma się wrażenie przebywania w ogrodzie. Trwałość 4-5 godzin, trzyma się blisko skóry. Teoretycznie unisex, ale według mnie raczej damski.

Niezwykły zapach. Najbardziej lubię orientalne i kwiatowe, raczej mocne perfumy, a jednak Un Jardin Sur le Nil od razu skradł moje serce. Początkowo dla mnie nie jest to żaden ogródek nilowy, raczej swojski ogródek warzywny - mam wrażenie, że leżę pomiędzy grządkami, czuję zapach lekko wilgotnej ziemi i wytrawny, delikatny aromat warzyw. W składzie producent podaje marchewkę i pomidor, ale wszystko jest tak dobrze zmieszane, że jedyne co brzmi mi znajomo, to natka marchewki. Mam nadzieję, że nie brzmi to zniechęcająco, ten początek jest naprawdę niesamowity a dalej jest jeszcze lepiej, a konkretnie z warzywnych grządek przenoszę się do łódki w dalekim kraju. Czuję chłód wody, lotos, jakąś orzeźwiającą owocową nutkę, jakieś trzciny i kwiaty, których delikatny zapach dolatuje z brzegu. Wytrawność nadal jest, ale w tle i dobrze, bo dodaje zapachowi pikanterii. Ogólne wrażenie jest fantastyczne, chłód, soczysta zieleń, świeżość we flakonie, nowoczesność - takie mam skojarzenia.
Ogródek Nilowy jest idealny na upały, ponieważ daje wrażenie intensywnego chłodzenia, a przy tym jest bardzo trwały (przynajmniej na mnie). Jestem pod wrażeniem tej kompozycji, zazwyczaj perfumy których używamy latem tworzone są według sprawdzonego schematu, przy użyciu tych samych składników (mocno upraszczając: cytrusy, neroli, nuty wodne, lekkie nuty drzewne). Nie ma w tym oczywiście nic złego, ale czyż nie jest miło spróbować czegoś innego, czegoś oryginalnego a do tego trwałego? Gorąco zachęcam do zapoznania się z tymi perfumami zarówno panie, jak i panów :)

My Burberry zaczyna się kwiatami i czymś ostrym. To chyba powinny być cytrusy, patrząc na skład, ale nie czuję cytryny, bergamotki ani tym bardziej mandarynki, tylko coś ostrego, bliżej nie określonego, ot, taki wiercinos ;) Bardzo szybko zapach przechodzi w kwiatowy, najpierw groszek pachnący, a później różę. Duet róża-groszek trwa praktycznie cały czas, pod koniec pojawia się bardzo delikatny zapach zamszu - przyznam, że długo go nie wyczuwałam, dopiero przyzwyczajenie do zapachu w trakcie używania, pozwoliło mi odkryć w nim coś jeszcze. Nie czuję paczuli, geranium ani pigwy (a szkoda! Pachnie przepięknie). Dla mnie jest to więc zapach typowo kwiatowy, słodki, jeden z tych, które kojarzą się z latem, a konkretnie kojarzy mi się z dobrze utrzymanym ogródkiem, takim, w którym kwiatów nie ma zbyt wiele, a te które są dobrano z rozmysłem. Kilku moim koleżankom które testowały na sobie te perfumy, My Burberry wydał się bardzo duszący. Warto przetestować przed zakupem, bo nie są to perfumy z gatunku bezpiecznych, które będą się podobać większości. Zapach dość elegancki, z niezbyt dużym "ogonem", ale zauważalny i komplementogenny.

Kwiatowo-owocowe perfumy, z przewagą jaśminu. Składniki dobrze zmieszane, nic tu nie zgrzyta, trwałość około 6 godzin, na mojej skórze mocno się wysładzają. Niestety nie wyczuwam paczuli ani wetywerii, które dodałyby tym perfumom "pazurka". Ładne, ale wtórne - takich kwiatowo-owocowych słodziaków jest dużo.

Dostałam ten zapach w prezencie i nasze relacje nie zaczęły się dobrze - Teazzurra chciała mnie udusić :) Wypsikałam się nimi w bardzo ciepły, czerwcowy dzień, początkowo było fajnie, świeżo i cytrusowo. Niestety wkrótce zapach zmienił się w zieloną jaśminową herbatę z dużą ilością cukru. Miałam wrażenie, że jaśmin oplata mi szyję jak wąż i dusi, dusi, dusi... Perfumy bardzo mnie wtedy wymęczyły i za karę wylądowały głęboko w szafce. Na ponowne użycie zdecydowałam się w chłodny wrześniowy wieczór i to był bardzo dobry wybór. Teazzurra pachniała intensywnie rumiankiem i zieloną herbatą, jaśmin był wyczuwalny, ale nie duszący. Polubiłam ją i od tamtej pory używam wiosną, w chłodne letnie dni i wczesną jesienią.

Piękne, kobiece, kwiatowo-aldehydowe perfumy. Aż dziwne, że nikt im jeszcze nie poświęcił kilku słów, czas to zmienić ;) First to wyważony, bogaty zapach, który z grubsza można opisać jako miks żółtych i białych kwiatów oraz aldehydów. Gdy nosiłam je wczesną wiosną pachniały jak bukiet narcyzów, za to teraz gdy jest ciepło czuję, że jest tam sporo kwiatów, ale tak dobrze zmieszanych, że trudno poszczególne wyodrębnić. Kwiaty te są lekko słodkie, ale nie duszące. Problemem w tym zapachu mogą być dla niektórych osób aldehydy, lubię je i jestem do nich przyzwyczajona, ale nie każdemu się one podobają (czasem odbierane są jako retro, "gryzące", świdrujące w nosie, na innych perfumy z aldehydami się zmydlają). Czytałam również porównania First do piątki Chanel, według mnie nie jest ono jakieś znaczące, owszem tu i tam są aldehydy, ale równie dobrze można powiedzieć, że tygrys i zebra są bardzo podobne, bo mają cztery nogi, ogon i prążki/paski na ciele ;) Chanel no 5 doceniam, ale brzydko się na mnie układa, natomiast First pachnie pięknie, z każdą wiosną coraz bardziej się do niego przywiązuję. Flakonik uroczy, w kształcie kolczyka, nawiązuje do działalności firmy. Polecam wielbicielom francuskich klasyków oraz osobom, które lubią kwiatowe a zarazem niebanalne perfumy.

Nazwa jest myląca, może sugerować, że ten zapach ma dużo wspólnego ze swoim słynnym poprzednikiem. Tak nie jest, więc wszystkich, którzy uciekają z krzykiem na myśl o klasyku, zachęcam do zapoznania się z Extravagance d'Amarige :) Wiosna w butelce, łąka pełna wiosennych, świeżo rozkwitłych kwiatów. Początek jest bardzo orzeźwiający, ale wiem, że niektórzy uważają go za ostry, nie należy się zrażać, bo szybko robią się delikatne, zielono-kwiatowe, kobiece. Zapach radosny, lekko dodający energii, świetnie się go nosi wiosną i latem. Jeden z nielicznych zapachów, który jestem w stanie nosić podczas upałów, mam wrażenie, że wtedy dochodzi do głosu więcej nut zielonych i dzięki temu przyjemnie chłodzą. Jak na lekkie perfumy, Extravagance d'Amarige ma dobrą projekcję i bardzo dobrą trwałość. Jest to też bardzo dobry zapach na prezent dla różnych kategorii wiekowych, można go kupić zarówno dziewczynie, jak i mamie - nie jest kontrowersyjny, nie będzie nim pachnieć co druga osoba w otoczeniu :)

Piękny, miękki zamsz. Zapach kojarzy mi się z elegancją, szykiem, dobrym gustem. Bardzo trwały, pięknie wybrzmiewa wiosną, ogólnie poleciłabym raczej w okresie od wiosny do jesieni. Jeśli szukasz nienachalnego, zamszowego zapachu, Kelly Caleche jest dla Ciebie :)

Optymistyczny, bardzo poprawiający nastrój, mógłby być sprzedawany jako antydepresant ;) Początkowo owocowy, później czuję głównie hiacynty, lilię i tuberozę, w takiej kolejności. Lekki, ale wyczuwalny, słodki, ale nie przesłodzony. Raczej na ciepłe pory roku, w chłodzie może zginąć. Ze wszystkich znanych mi perfum Juicy Couture te uważam za najbardziej udane, pozostałe jak dla mnie przesłodzone i za bardzo czuć w nich sztuczność.

Bardzo eleganckie, ale "chłodne" perfumy. Wyczuwalny zamsz i paczula, na delikatnym kwiatowym tle. Nie wyczuwam słodyczy, są wyważone, spokojne. Zapach pasuje mi do kobiet sukcesu, osób niezależnych, pewnych siebie, trzymających innych na dystans. Trwały, wg mnie na każdą porę roku.

Silne uderzenie cytrusów, wśród których szybko wyróżnia się grejpfrut i bergamotka. Później dochodzi bazylia, perfumy pachną wtedy jak sok z owoców cytrusowych doprawiony bazylią. Nie są słodkie, są takie właśnie cytrusowo-ziołowe. Trwałość przeciętna, ale to normalne w przypadku "świeżaków". Interesujące, świetne na lato.

Bardzo intrygujący zapach, początkowo kobiecy szybko skręca w męską stronę, tajemniczy. Czuję kolejno dyskretną słodycz, frezje (ale takie trochę niemrawe), fiołek, skórę i piżmo. Trwałość około 6 godzin, piękny flakon. Polecam osobom, które nie lubią przesadnej słodyczy w perfumach, a także tym, którzy lubią nuty skórzane.

Początek jest piękny, rześki, bardzo wesoły. Z czasem rześkość zanika, jest raczej owocowo i słodko, ale nie jest to słodycz ulepna. Dobrze się sprawdzi wiosną i latem, ale nie na upały, bo może zadusić ;) Co ciekawe, owoców poza cytrusami tam nie ma, ale dla mnie jest on wyraźnie kwiatowo-owocowy.